Wszystko wiem. I przepraszam.
Woda
była wszędzie, spływając kaskadami z pochyłych dachów i
gromadząc się w najmniejszej nawet szczelinie chodnika. Ciężkie
krople spadały na ziemię, łagodząc ostre krawędzie kamieni i
jednocześnie skrywając je przed jej wzrokiem szarą, nieprzyjemną
kotarą. Wszystkie ruchy wydawały jej się złe, bo w końcu,
gdziekolwiek by nie poszła, skończyłaby po kostki w jednej z
wielkich kałuż majaczących się przed nią jakby nie istniały.
Wszystkie kierunki wydawały jej się złe, bo albo ją od niego
oddalały albo, wprost przeciwnie, przybliżały. A obie te opcje, z
jakiegoś powodu, wydawały jej się równie niewłaściwe.
Drogi
Aleksie!
Właściwie
nie wiem, dlaczego zdecydowała się do ciebie napisać. Zmięte,
białe kartki leżą wokół mojego kosza na śmieci, a ja po kilku
godzinach wciąż sama ze sobą kłócę się o to, co mam napisać.
Widzę cie teraz wyraźnie, jak marszczysz czoło, czytając ten list
– o ile go w ogóle otworzysz. Tak samo, jak widziałam cię, gdy
jechałam pociągiem w stronę Warszawy.
Stolica
właściwie się nie zmieniła. Mam tu mieszkanie, opłacone jeszcze
na kilka miesięcy, znajdujące się kilka kroków od teatru. To
samo, do którego przeprowadziłam się od cioci Holly. Znów
przyjęli mnie do pracy, zdawało mi się nawet, jakby na mnie
czekali. Oczywiście, to już nie jest to samo bez starego, dobrego
Aksera, ale... w jakiś sposób... czuję się tu jak w domu. Obecnie
kończymy przygotowania do nowego spektaklu – wystawiamy „Tango”
Mrożka. Prześlę ci bilety, jak tylko ustalą datę premiery.
Pomyśl tylko, że minął dopiero miesiąc, odkąd wyjechałam z
Twojego domu!
Dziękuję
Ci za to, ze się mną zaopiekowałeś. Ten miesiąc, który
spędziłam w Twoim domu, był cudowny. Tego właśnie potrzebowałam.
Wiesz, że od czasu do czasu dręczą mnie wspomnienia. Właściwie
dzieje się to codziennie, każdej nocy, kiedy tylko zamknę oczy,
ale co jakiś czas to wszystko się nasila. Potrzebuję wtedy
poczucia bezpieczeństwa i cichego schronienia, które mi dałeś. I
za to jestem Ci wdzięczna. Wiem, że oczekiwałeś czegoś więcej –
przez ten krótki okres staliśmy się niemal przyjaciółmi i myślę,
że miałeś prawo mieć cichą nadzieję, że przerodzi się to w
coś głębszego. Jednak nie sądzę, żebym mogła Ci zaoferować
coś więcej. Dlatego uciekłam, zanim zrobiło się niebezpiecznie.
Nie – ja przegapiłam ten moment. Przepraszam. Z chwilą, gdy Twoje
usta dotknęły moich, wiedziałam, że muszę się zadeklarować.
Wybrałam. I proszę, nie próbuj wpływać na moją decyzję. Wiem,
że jesteś nad wyraz uparty i prawdopodobnie i tak mnie nie
posłuchasz, ale jest mi dobrze właśnie teraz, tutaj. Ty też
jeszcze znajdziesz szczęście, z właściwą kobietą, która
chętnie stanie u Twego boku. Nie próbuj nawet się ze mną kłócić.
Zasługujesz na kogoś takiego i tym kimś ja nie mogę dla Ciebie
być. Chciałabym powiedzieć Ci to osobiście, już dawno temu, ale
za bardzo się bałam, że gdy tylko spojrzę w Twoje oczy postanowię
wbrew sobie zostać z Tobą. Poza tym obawiam się Twojej reakcji na
moje słowa. Tego, że będziesz zawiedziony. Cóż, od dawna
wiedziałam, że jestem tchórzem.
Wiesz,
kiedy przyjechałam do Warszawy, padał deszcz. Woda lała się z
chmur wodospadami, nie strumieniami. Wszystko było zasnute szarą
mgiełką, nie mogłam dostrzec nic w promieniu kilku metrów. Nie
rozpoznawałam budynków, ulic. Poszłam tam, gdzie prowadziły mnie
nogi, po prostu przed siebie. Wiem, że to brzmi bardzo patetycznie i
niewiarygodnie, ale naprawdę tak było. Tej nocy istniało tylko
jedno miejsce, do którego chciałam się udać. I, ku Twojemu
zdziwieniu, nie było to wcale moje mieszkanie, mieszkanie kochanej
cioci Holly, obecnie zajęte przez zupełnie obce mi osoby, nie był
to nawet mój teatr. Nie, nogi zaprowadziły mnie do pewnej ławki
naprzeciwko pewnego pięknego domu, w którym znajduje się pewne
maleńkie, ale przytulne mieszkanie, wynajmowane swego czasu przez
pewnego młodzieńca, którego imię nic Cie nie powie, gdyż nigdy
nie wspomniałam o nim w Twojej obecności. Zarówno jego historia,
jak i historia owej ławki nie są Ci znane. Wiedz jednak, że łączy
mnie z tym miejscem pewna więź, która powstawała przez
niezliczone wieczory, gdy wypłakiwałam sobie oczy na tej ławce lub
siedziałam na niej z pewną osobą, czasem robiąc tam naprawdę
skandaliczne rzeczy. To miejsce, ta drewniana ławka pomogła mi
wtedy odzyskać równowagę, bo przyznaję, nie byłam w tamtym
momencie zadowolona, że wyjechałam, do tego zostawiając Ci
lakoniczny i krótki liścik, w którym proszę, żebyś mnie nie
szukał. Zmierzam do tego, że w bardzo wymijający sposób
chciałabym Cię przeprosić za wszystkie przykrości, których
doznałeś, spotykając się ze mną wtedy na placyku, przyjmując
mnie pod swój dach i opiekując się mną, a wreszcie całując
mnie. Mam nadzieję, być może naiwną, że po tym wszystkim
zechciałbyś kiedyś jeszcze się ze mną spotkać. Choć tyle mi
dałeś, ja w zamian nie podarowałam Ci nic. Wiedz, ze nie chciałam
Cię zranić. Nie sądzę jednak, że kiedykolwiek będę zdolna
spełnić Twoją niewypowiedzianą prośbę.
Twoja
oddana przyjaciółka
Ana
Burnett
Ana zawiesiła swoje pióro nad
kartką, skończywszy ostatni zawijas przy literze „t”. Bez
najmniejszego namysłu sięgnęła po kopertę i włożyła tam swój
list. Lekko trzęsły jej się ręce. Uznała, że to na pewno z
powodu zmęczenia, odłożyła pióro i wstała. W momencie, gdy
przechodziła przez drzwi wiodące do sypialni, kopertę podniosły
obce, blade ręce. Zielone oczy spojrzały z niedowierzaniem najpierw
na odbiorcę, a potem na adresata, stojącego przed nią.
- Naprawdę masz zamiar mu to
wysłać? Po tym wszystkim?
- Tak – Ana odwróciła się i
spojrzała na swoją rozmówczynię. - Tak będzie dla niego lepiej,
zobaczysz Ewe.
Kobieta pokręciła głową na te
słowa. Wyglądało na to, że znów miała zacząć swój wykład,
który Ana słyszała już tysiące razy. Kobiety stały przez chwilę
w ciszy, aż w końcu Ewelina wzruszyła ramionami i powiedziała:
- To twoje życie. Ale pamiętaj,
ranisz w ten sposób jego, nie siebie.
Ana zwiesiła głowę. Wiem, Ewe,
pomyślała. Wiem.
***
W kopercie znajdowały się dwa
bilety. Gdy ostrożnie je wyjmował, spośród białych kartoników
wypadła mała, przezroczysta kartka ze skreślonymi w pośpiechu
słowami:
Chciałabym,
żebyś tam był.