środa, 10 września 2014

Część dwunasta: "List"

Wszystko wiem. I przepraszam.



Woda była wszędzie, spływając kaskadami z pochyłych dachów i gromadząc się w najmniejszej nawet szczelinie chodnika. Ciężkie krople spadały na ziemię, łagodząc ostre krawędzie kamieni i jednocześnie skrywając je przed jej wzrokiem szarą, nieprzyjemną kotarą. Wszystkie ruchy wydawały jej się złe, bo w końcu, gdziekolwiek by nie poszła, skończyłaby po kostki w jednej z wielkich kałuż majaczących się przed nią jakby nie istniały. Wszystkie kierunki wydawały jej się złe, bo albo ją od niego oddalały albo, wprost przeciwnie, przybliżały. A obie te opcje, z jakiegoś powodu, wydawały jej się równie niewłaściwe.
Drogi Aleksie!
Właściwie nie wiem, dlaczego zdecydowała się do ciebie napisać. Zmięte, białe kartki leżą wokół mojego kosza na śmieci, a ja po kilku godzinach wciąż sama ze sobą kłócę się o to, co mam napisać. Widzę cie teraz wyraźnie, jak marszczysz czoło, czytając ten list – o ile go w ogóle otworzysz. Tak samo, jak widziałam cię, gdy jechałam pociągiem w stronę Warszawy.
Stolica właściwie się nie zmieniła. Mam tu mieszkanie, opłacone jeszcze na kilka miesięcy, znajdujące się kilka kroków od teatru. To samo, do którego przeprowadziłam się od cioci Holly. Znów przyjęli mnie do pracy, zdawało mi się nawet, jakby na mnie czekali. Oczywiście, to już nie jest to samo bez starego, dobrego Aksera, ale... w jakiś sposób... czuję się tu jak w domu. Obecnie kończymy przygotowania do nowego spektaklu – wystawiamy „Tango” Mrożka. Prześlę ci bilety, jak tylko ustalą datę premiery. Pomyśl tylko, że minął dopiero miesiąc, odkąd wyjechałam z Twojego domu!
Dziękuję Ci za to, ze się mną zaopiekowałeś. Ten miesiąc, który spędziłam w Twoim domu, był cudowny. Tego właśnie potrzebowałam. Wiesz, że od czasu do czasu dręczą mnie wspomnienia. Właściwie dzieje się to codziennie, każdej nocy, kiedy tylko zamknę oczy, ale co jakiś czas to wszystko się nasila. Potrzebuję wtedy poczucia bezpieczeństwa i cichego schronienia, które mi dałeś. I za to jestem Ci wdzięczna. Wiem, że oczekiwałeś czegoś więcej – przez ten krótki okres staliśmy się niemal przyjaciółmi i myślę, że miałeś prawo mieć cichą nadzieję, że przerodzi się to w coś głębszego. Jednak nie sądzę, żebym mogła Ci zaoferować coś więcej. Dlatego uciekłam, zanim zrobiło się niebezpiecznie. Nie – ja przegapiłam ten moment. Przepraszam. Z chwilą, gdy Twoje usta dotknęły moich, wiedziałam, że muszę się zadeklarować. Wybrałam. I proszę, nie próbuj wpływać na moją decyzję. Wiem, że jesteś nad wyraz uparty i prawdopodobnie i tak mnie nie posłuchasz, ale jest mi dobrze właśnie teraz, tutaj. Ty też jeszcze znajdziesz szczęście, z właściwą kobietą, która chętnie stanie u Twego boku. Nie próbuj nawet się ze mną kłócić. Zasługujesz na kogoś takiego i tym kimś ja nie mogę dla Ciebie być. Chciałabym powiedzieć Ci to osobiście, już dawno temu, ale za bardzo się bałam, że gdy tylko spojrzę w Twoje oczy postanowię wbrew sobie zostać z Tobą. Poza tym obawiam się Twojej reakcji na moje słowa. Tego, że będziesz zawiedziony. Cóż, od dawna wiedziałam, że jestem tchórzem.
Wiesz, kiedy przyjechałam do Warszawy, padał deszcz. Woda lała się z chmur wodospadami, nie strumieniami. Wszystko było zasnute szarą mgiełką, nie mogłam dostrzec nic w promieniu kilku metrów. Nie rozpoznawałam budynków, ulic. Poszłam tam, gdzie prowadziły mnie nogi, po prostu przed siebie. Wiem, że to brzmi bardzo patetycznie i niewiarygodnie, ale naprawdę tak było. Tej nocy istniało tylko jedno miejsce, do którego chciałam się udać. I, ku Twojemu zdziwieniu, nie było to wcale moje mieszkanie, mieszkanie kochanej cioci Holly, obecnie zajęte przez zupełnie obce mi osoby, nie był to nawet mój teatr. Nie, nogi zaprowadziły mnie do pewnej ławki naprzeciwko pewnego pięknego domu, w którym znajduje się pewne maleńkie, ale przytulne mieszkanie, wynajmowane swego czasu przez pewnego młodzieńca, którego imię nic Cie nie powie, gdyż nigdy nie wspomniałam o nim w Twojej obecności. Zarówno jego historia, jak i historia owej ławki nie są Ci znane. Wiedz jednak, że łączy mnie z tym miejscem pewna więź, która powstawała przez niezliczone wieczory, gdy wypłakiwałam sobie oczy na tej ławce lub siedziałam na niej z pewną osobą, czasem robiąc tam naprawdę skandaliczne rzeczy. To miejsce, ta drewniana ławka pomogła mi wtedy odzyskać równowagę, bo przyznaję, nie byłam w tamtym momencie zadowolona, że wyjechałam, do tego zostawiając Ci lakoniczny i krótki liścik, w którym proszę, żebyś mnie nie szukał. Zmierzam do tego, że w bardzo wymijający sposób chciałabym Cię przeprosić za wszystkie przykrości, których doznałeś, spotykając się ze mną wtedy na placyku, przyjmując mnie pod swój dach i opiekując się mną, a wreszcie całując mnie. Mam nadzieję, być może naiwną, że po tym wszystkim zechciałbyś kiedyś jeszcze się ze mną spotkać. Choć tyle mi dałeś, ja w zamian nie podarowałam Ci nic. Wiedz, ze nie chciałam Cię zranić. Nie sądzę jednak, że kiedykolwiek będę zdolna spełnić Twoją niewypowiedzianą prośbę.
Twoja oddana przyjaciółka
Ana Burnett

Ana zawiesiła swoje pióro nad kartką, skończywszy ostatni zawijas przy literze „t”. Bez najmniejszego namysłu sięgnęła po kopertę i włożyła tam swój list. Lekko trzęsły jej się ręce. Uznała, że to na pewno z powodu zmęczenia, odłożyła pióro i wstała. W momencie, gdy przechodziła przez drzwi wiodące do sypialni, kopertę podniosły obce, blade ręce. Zielone oczy spojrzały z niedowierzaniem najpierw na odbiorcę, a potem na adresata, stojącego przed nią.
- Naprawdę masz zamiar mu to wysłać? Po tym wszystkim?
- Tak – Ana odwróciła się i spojrzała na swoją rozmówczynię. - Tak będzie dla niego lepiej, zobaczysz Ewe.
Kobieta pokręciła głową na te słowa. Wyglądało na to, że znów miała zacząć swój wykład, który Ana słyszała już tysiące razy. Kobiety stały przez chwilę w ciszy, aż w końcu Ewelina wzruszyła ramionami i powiedziała:
- To twoje życie. Ale pamiętaj, ranisz w ten sposób jego, nie siebie.
Ana zwiesiła głowę. Wiem, Ewe, pomyślała. Wiem.

***

W kopercie znajdowały się dwa bilety. Gdy ostrożnie je wyjmował, spośród białych kartoników wypadła mała, przezroczysta kartka ze skreślonymi w pośpiechu słowami:
Chciałabym, żebyś tam był.

2 komentarze:

  1. Kochana,
    wreszcie wróciłaś! Tęskniłam, wiesz? Często wchodziłam na Twojego bloga i za każdym razem czułam ten sam smutek - wszystko stanęło na grudniu tamtego roku. Byłam niemal pewna, że już do nas nie wrócisz. Dlatego jestem tym bardziej szczęśliwa, że jednak pojawił się nowy wpis.
    Ana określiła swój list jako "lakoniczny" i "krótki", ale ja tak nie uważam. Mnie osobiście ten list poruszył. Jest naładowany emocjami i uczuciami, które trudno przelać na papier. Nie potrafię zrozumieć jej ucieczki od Aleksa. Przy nim czuła się dobrze, bezpiecznie... Czy to o czymś jednak nie świadczy? Może nie jest to od razu miłość, ale kto wie, co byłoby dalej? Poza tym, nie chciała go zranić, ale myślę, że przez to swoiste ewakuowanie się, zraniła nie tylko jego uczucia, ale i także samą siebie...
    Zaintrygował mnie koniec tego rozdziału. Czyżby dziewczyna jednak nie wysłała tego listu? Czy adresatem biletów i krótkiego liściku jest Aleks? Czy to są bilety na spektakl "Tango"? Cóż, mam tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi... Mam nadzieję, że za niedługo zaserwujesz nam rozwiązanie tej zagadki :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie, że jesteś:)

    Tęskniłam sie za Tobą i Twoimi opowiadaniami!

    Smutny i wzruszający list, pełen smutku. Ana wcale nie chce tego co pisze, woła o miłość, ciepło i czuje się samotna. Mam nadzieje ze odnajdzie siebie i siegnie po szczęscie sama, bo na to zasługuje.

    Pozdrawiam cieplutko:*

    M.

    OdpowiedzUsuń