Słońce wschodzi i zachodzi, dni i
noce następują po sobie w odwiecznym cyklu. Czasem wydaje się, że nic na
świecie się nie zmienia, a czasem wystarczy jedna sekunda, niezauważalne
mgnienie, by wywrócić wszystko do góry nogami. Jedna decyzja może odmienić całe
twoje życie. Jedna chwila może zmienić cię na zawsze.
Wziął ją za rękę i delikatnie
odciągnął od jej rodziców. Nie chciała iść. Opierała się jak najdłużej, patrząc
w kamień. Próbując przypomnieć sobie ich twarze. Ale nie umiała. Widziała tylko
szare cienie, kontury sylwetek, podczas gdy powinna ich pamiętać! Miała ochotę
rwać sobie włosy z głowy, klęcząc nad tym zimnym kamieniem i patrząc, jak jej
łzy łączą się z kroplami pozostałymi z nocnej burzy. Ale nie mogła. Bo ktoś
silnie i uparcie przytrzymywał ją na powierzchni i nie pozwalał utonąć.
Poddała się mu. Pozwoliła się
poprowadzić. Czuła tak obezwładniającą bezsilność, jakby nie mogła chodzić bez
jego wsparcia.
Jej umysł odciął się od ciała,
przestała zwracać uwagę na świat zewnętrzny. W natłoku myśli wyłapała jedno,
szczególnie dziwne, zdanie : „Zaufać mu?”. To było tak nierealne, niemożliwe do
spełnienia, że miała ochotę zaśmiać się mu w twarz. Chciał jej pomóc? Nikt nie
mógł tego zrobić. Całe życie radziła sobie sama. Nie było żadnego wyjątku od
reguły. Dlaczego ma być teraz?
Ale on nadal upierał się przy
swoim. Musiała przyznać, był wytrwały. Tylko, że prawdę mówiąc, nie rozumiała,
dlaczego to robił. Spojrzała na niego kątem oka. Miał zaciśniętą szczękę i
zdecydowany wyraz twarzy, a na oczy opadały mu kosmyki przydługich, miodowych
włosów. Wbrew temu wszystkiemu jego dotyk był dziwnie delikatny, niemal
nienaturalny. Ich palce były splecione i dla postronnego obserwatora pewnie
wyglądali jak para. Uśmiechnęła się do siebie.
W pewnym momencie Ana poczuła na
sobie jego spojrzenie. Była pewna, że, tak jak ona, Alex ukradkiem ją
obserwuje. Nie sądziła, by podobało mu się to, co widzi. Miała zmęczone,
ciemnobrązowe, niemal czarne, oczy, noszące po sobie wyraźne pamiątki kilku
nieprzespanych nocy. Jej brązowe loki teraz były w nieładzie, którego raczej
nie mogła nazwać twórczym, choćby bardzo się starała. Sukienkę miała pogniecioną
po spędzeniu ostatnich kilku godzin na podłodze. Całe szczęście, że nie było na
niej plam, które dopełniłyby obraz nieszczęścia. Pokręciła głową. Kiedy zdążyła
się tak zaniedbać?
Znów dyskretnie zerknęła na
Alexa. Jego wargi wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, odsłaniając białe zęby.
Wyraźnie się odprężył. W poszukiwaniu odpowiedzi na oczywiste pytanie „dlaczego?”
nasunęła się niemiła odpowiedź. Widział ją w momencie słabości. Momentalnie
poczuła ciepło na policzkach i spuściła głowę. Potrząsnęła nią lekko, by zasłonić
się brązowymi lokami.
Nie odważyła się do niego
odezwać. Nie umiała nawet na niego spojrzeć. Całą drogę przeszli w całkowitej
ciszy. Ana nie widziała nawet, dokąd on ją prowadzi. Bała się rozejrzeć. Nie
chciała napotkać jego wzroku.
Wkrótce coś ją jednak zmusiło.
Alex się zatrzymał. Kobieta podniosła głowę i, unikając jego wzroku, rozejrzała
się. Zrozumiała, że nie szli długo, choć dla niej były to całe wieki.
Znajdowali się niedaleko cmentarza. Z miejsca, w którym stali, widać było
stalowe pręty ogrodzenia. Szybko odwróciła głowę. Dość się już dzisiaj
napatrzyła.
Dalej rozglądając się po okolicy
dostrzegła cel ich krótkiej wędrówki. Kilka kroków od nich, pod starym,
rozłożystym drzewem zaparkowana była klasyczna Syrena. Jej maska lśniła od
porannego słońca, które jakoś przecisnęło się przez zielone liście dębu. Pomimo
tego Ana czuła się, jakby miała wejść w paszczę lwa. Zerknęła nieufnie na swojego
towarzysza.
Na jego twarzy odbijały się
zupełnie inne uczucia. Był pełen... nadziei. Z niegasnącym uśmiechem w oczach
obserwował powoli budzące się miasto. Podziwiał całą idylliczną otoczkę
towarzyszącą tej porze dnia. Wręcz upijał się tym widokiem.
Otrząsną się ze swoich myśli.
Spojrzał na Anę. Ciągle biła od niego łuna radości. Kobieta z łatwością
wyczuła, że ta zwykła dla niej chwila to dla niego pełnia szczęścia.
Uśmiechnęła się nieśmiało. Jego nastroje były zaraźliwe. Chciała, by ten moment
trwał jak najdłużej. Bez zbędnych słów wsiadła do samochodu
***
Wróciłam. Znowu po długim okresie nieobecności. To część przejściowa. Właściwą akcję zaplanowałam na następny rozdział. Nie jestem z tego zadowolona, ale co zrobić? Po publikacji szóstej części moja wena oświadczyła, że bierze sobie wolne. Spakowała swoje manatki i już jej nie było. Z pocztówek, które do mnie wysyła, dowiedziałam się, że odpoczywa na Morzu Karaibskim, a dokładnie na Czarnej Perle, zaprzyjaźniła się z Jackiem Sparrowem, jest jego pierwszym oficerem na statku i wcale nie śpieszy jej się, by do mnie wrócić. Uparta jest jak nie wiem co. No, ale zobaczymy co da się zrobić :)